piątek, 3 listopada 2017

Od Julii do Willa

Will wywarł na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Mogłabym z nim rozmawiać godzinami, ale obiecałam już Désiré, że wrócę do domu za trzy godziny. A czas mijał mi niczym Kopciszkowi na balu. Cóż, świat wbrew pozorom jest naprawdę mały, a my mieszkamy w jednym mieście, więc nie sposób, żeby nie nadarzyła się kolejna okazja na wspólne spotkanie.
- Będę musiała się już zbierać. - uśmiechnęłam się przepraszająco. - Późno już, a jak wspominałeś, miasto nie do końca jest bezpieczne, więc wolę nie ryzykować.
- No cóż. - odparł nieusatysfakcjonowany. - W takim razie moim obowiązkiem jest cię odprowadzić pod sam dom.
- Nie musisz tego robić. I tak wiele już wiele tobie zawdzięczam.
- Drobiazg. - machnął lekceważąco ręką. - Poza tym to dla mnie sama przyjemność.
- Jak chcesz. - wywróciłam oczami, cały czas szczerze się uśmiechając.
Szliśmy krętymi ulicami, całą drogę rozmawiając. Byłam na tyle pochłonięta konwersacją, że zapomniałam skręcić w lewo, przez co musieliśmy iść okrężną drogą. Z jednej strony nawet mnie to ucieszyło. W końcu znaleźliśmy się już pod moim domem. Przy furtce przywitał mnie Diego, szczekając donośnie i merdając żwawo ogonem.
- To już tutaj. - oznajmiłam melodyjnym głosem. - Bardzo ci dziękuję. Za wszystko.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się serdecznie. - Fajny psiak. Jak się wabi? - zagaił rozmowę.
- Diego.
- Owczarki są genialne. Sam mam jednego.
- Ach, tak? Zapewne by się nie polubiły. - stwierdziłam z przekąsem. - Diego lubi dominować.
- To chyba w przeciwieństwie do jego pani, co?
- Moooże. - opowiedziałam, przeciągając samogłoskę. - Chyba się od ciebie nie uwolnię.
- Tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?
Znając 
Désiré, to zdecydowanie tak. Gdyby tylko zobaczyła Willa, w jej umyśle od razu zrodziłaby się wizja erotycznych przeżyć z nim w roli głównej. Czasami zastanawiam się, czy przypadkiem nie podmienili jej w szpitalu. Jesteśmy tak różne, ale rozumiemy się bez słów. I choć żadna nie chce się do tego przyznać na głos, bardzo się kochamy.
- Może zrobimy tak. Dam ci swój numer i umówimy się kiedyś jeszcze, co ty na to?
- Umowa stoi.
- 693 939 112. - podyktowałam cyfry, dając mu chwilę, żeby zanotował je sobie w głowie.  - Jeszcze raz, bardzo ci dziękuję. - uśmiechnęłam się najpiękniej, jak tylko potrafiłam. - Na razie.
Po chwili zniknęłam już za drzwiami, pozostawiając mężczyznę samego. Siostra już spała. Wzięłam kąpiel i przebrałam się w bieliznę. Kiedy leżałam w łóżku, czekając, aż Morfeusz porwie mnie do swej krainy, przyszedł pierwszy sms od chłopaka o oczach przypominających niebo.

Will?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz